TDF 2016 etap 16 + #huzar shot

 

Za nami 16 etapów tegorocznej edycji Tour de France. Liczba która robi wrażenie, nie ma co, szesnaście dni po około 5 godzin w siodle, szesnaście dni bardzo ciężkich przeplatanych z ciężkimi. Jeśli tylko ktoś chciał się przez te ponad dwa tygodnie zmęczyć, okazji nie brakowało.

Dzisiejszy etap niby miał być lajtowy, ok 208 km + neutralny czyli razem około 220. Niby długo ale okazało się że było bardzo bardzo szybko. Z przodu szalał Tony a , że wie jak to robić dobrze, pościg nie czekał ani chwili. Chwila zwątpienia mogła doprowadzić do Jego viktorii. Nie żebym Mu tego nie życzył, wszak próbował w ten sposób tyle razy i owszem czasem mu się udawało, ale dzisiaj za dużo interesów było w grupie więc ucieczka nie miała szans powodzenia. Widać to było tuż po starcie ostrym, wystarczy rozejrzeć się po przodzie grupy i poobserwować kto bardzo chce żeby odjazd odjechał. Ale pewny element zaskoczenia jest też kluczem do sukcesu, nie wiem tylko cz 200 km to jest element zaskoczenia. Nie mniej jednak na metę wpadła mocno poszarpana grupa a o wygraną walczyli specjaliści bardziej od klasyków niż typowych odcinków płaskich. Powodem tego był krótki acz treściwy podjazd po bruku zlokalizowany około 2 km przed metą, oraz późniejsza poprawka o długości około 400 metrów która kończyła się około kilometra przed celem etapu. Tak więc nie każdy typowy sprinter zachował na tyle świeżości by jeszcze wycisnąć z nóg te 2000 wattów na finishu.

Ja się dzisiaj trochę męczyłem, nogi były trochę dębowe i ociężałe, jednak wczorajszy etap kosztował mnie więcej niż sądziłem, tym bardziej cieszę się na dzień wolny który już jutro.

Jutro robimy wideo czat, widzę duże zainteresowanie i bardzo fajny odbiór takiego typu „spotkań” z Wami. My się chętnie podzielimy naszymi spostrzeżeniami, chętnie pożartujemy bo też nam się należy trochę relaksu i odskoczni od wyścigowego stresu. Dlatego jutro zapraszam o 21:30 a swoje pytania wpisujcie pod tym postem.

Tymczasem pozdrawiam i idę odpoczywać i wdychać świeże górskie Szwajcarskie powietrze przy filiżance wieczornej kawy bezkofeinowej.

Huzar.