Po Livigno Tour of Belgium

Po dwutygodniowym zgrupowaniu w Livigno, dzisiaj rozpocząłem swój pierwszy w karierze Tour of Belgium. Krótki i dość jednak kręty prolog ulicami Beveren pojechałem tak jak zawsze, czyli słabo. Sam się zastanawiam jak na sześciu km płaskiej drogi można stracić ponad 30 sek, ale jak widać można.

Analizując pomiar mocy, puls i samopoczucie nie jest źle 425 wat NP oraz średni puls na poziomie 181 ud/min do tego całkiem niezłe odczucia z jazdy nastrajają optymistycznie. Warto tu wspomnieć że najwięcej czasu straciłem na zakrętach, było ich osiem i z tego co mówił dyrektor sportowy pojechałem je wszystkie fatalnie. To chyba już ten wiek i brak młodzieńczej fantazji, ale faktem jest że straciłem przez to około 10 sek.

Ostatnie dwa tygodnie byłem również na wysokogórskim zgrupowaniu i co tu dużo mówić, nie szykowałem się jakoś specjalnie pod ten wyścig. Mamy tu innych liderów, a my w górach pracowaliśmy nad czymś co ma zadziałać za 4-6 tygodni. Tak więc po jednym ciężkim treningu w „płaskim” terenie i kilku interwałach pod progiem, sam nie spodziewałem się dzisiaj szału. Ale tak jak pisałem wyżej, odczucia z jazdy były ok, nogi fajnie się kręcą, wyniki z komputerka są właściwe teraz tylko poczekać cierpliwie na tą świnkę zwaną formą, a że forma nie świnia sama przyjdzie wiemy nie od dziś.

Pozdrawiam huzar