TDF 2016 Etap 19

Dzisiaj dostałem cynk, że ucieczka nie dojedzie i nie zawahałem się tej informacji użyć, dłużej pożyję 😉 A tak na serio, to stres od startu, ba od startu, z godzinę do startu. Tak jest zawsze jak etap zaczyna się podjazdem, gdy 80% peletonu kręci na turbo przed starem i grzeje motory. Do tego zapowiedź deszczu, a pierwszy deszcz to wiadomo, ślisko jak na lodzie, co było chyba dzisiaj widać w TV. Ale na szczęście i ku uciesze większości ucieczka pojechała bezboleśnie, czyli kto był z przodu i się podniósł ten pojechał. Później zaczął się pościg i walka z samym sobą. Czuje już, że to trzeci tydzień, nogi co tu dużo mówić po prostu bolą, każde naciśnięcie na pedały = lekkie ukucie, tak jakby ktoś wbijał małe szpilki w nogi. I tak mniej więcej przez 4 i pół godziny. Tak więc dzisiaj, nie to, że się poddałem czy coś, ale z przyjemnością przyjechałem w grupetto. Nie zaginałem się nawet 5 min dłużej jak wymagane minimum żeby spokojnie skończyć etap w limicie czasu.

Porównując do zeszłych lat jest podobnie tylko dalej dojechałem z dobrymi nogami. W zeszłym roku ostatni tydzień się męczyłem, w tym w sumie dopiero dzisiaj miałem dość i czekałem na grupetto. Jak będzie jutro zobaczymy, start jest trochę inny niż dzisiaj, szybszy, płaski odcinek przed pierwszym podjazdem. Więc teoretycznie ucieczka uformuje się na pierwszym podjeździe. Jeśli faktycznie tak będzie, może się okazać, że dojedzie do finiszu bo na podjazdach zawsze odjeżdżają mocni zawodnicy. 145 km po górach, pogoda straszy deszczem ale myślę, że nie będzie problemu z ukończeniem wyścigu, byle tylko się gdzieś nie przewieźć na jakimś zakręcie. No i ostatnia szansa, żeby czegoś spróbować, więc trzeba będzie się sprężyć. Mam nadzieje, że nogi dadzą radę, głowa i psychika przetrzyma wbijanie szpilek w uda przed 4,5 godziny, no i co najważniejsze, że dopisze szczęście.

A Paryż … to już będzie tylko formalność. Fizycznie jak do tej pory najlepszy mój TDF, bez problemów większych okolica 40 miejsca w KG, 2 dobre odjazdy, 1 miejsce w top10. W sumie tragedii nie ma, choć oczywiście kilka okazji zmarnowałem jak to ja 🙂

P.S wielkie podziękowania dla kibiców z PL przy trasie wczoraj i dzisiaj, jesteście super !!!

Tak więc jutro 20 etap, szybko to zleciało nawet.

A dziś spokojnych snów życzę

huzar.

 

Tagi: