TDF 2016 etap 12 + #huzar shot

 

12 etapów za nami, dzisiaj był ten w stylu „ratuj się kto może” i znów wiatr rozdawał karty. Start dość spokojny, pierwsze ataki pojechały i tu wielki pierwszy pech dnia, bo mieliśmy Vossiego w pierwszej grupie ale złapał gumę zanim dojechały wozy serwisowe, obstawa była z wozu neutralnego i była daleka od perfekcyjnej. Efektem czego chłopak nie wrócił już do pierwszej grupy tylko próbował gonić z druga grupką, ale akcja ta była z góry skazana na niepowodzenie.

Później peleton niespodziewanie się porwał, jedno miasteczko, kilka rond, kilka zakrętów i 5 grup. Nasz Emu zaplątał się w 3 grupce więc musieliśmy się trochę napracować dzisiaj. Szczęśliwie przed ostatnim podjazdem większość się zeszła więc zaczęliśmy ostatni podjazd z zerowym czasem do faworytów.

Ostatni podjazd skrócony / słusznie co widać na załączonym filmiku / bo wiało strasznie, choć my szczęśliwie poczuliśmy ten wiatr na ostatnich 400 metrach. Ludzi dużo, bardzo niebezpiecznie więc to była tylko kwestia czasu kiedy stanie się to co się stało w grupce liderów. Na prawdę, niektórzy chyba się zapominają i nie wiedzą ile wysiłku kosztowało nas dojechanie tak daleko. Już pal licho idiotów którzy wystawiają goły tyłek przy grodze, ale bawić można się jakoś bardziej bezpiecznie. Inna sprawa to wina organizatora, który nie zabezpieczył należycie trasy, barierki na ostatnich 500 czy 600 metrach górskiego etapu to lekki przegięcie. Gdzie były barierki możecie również zobaczyć na załączonym filmiku. Kwas trochę jednym słowem.

Ale lecimy dalej, jutro ITT czyli dla większości dzień wolny. Ja się szczególnie zaginał nie będę. Pojadę mocno ale na pewno nie na 100% bo nie ma to sensu. Tak więc jutro spoko, 14 etap płaski, 15 ciężki, 16 płaski i dzień wolny. Później 17 ciężki, 18 ITT pod górę więc luzik, 19 ciężki, 20 prawdopodobnie będzie skrócony więc można powiedzieć, że jedną nogą jesteśmy już w Paryżu 🙂