Druga runda Belgijsko-Francuskiego ścigania

Za mną kolejny weekend który spędziłem na drogach Belgii i Francji czyli dwa klasyki. Intensywny weekend i do domu. Z punktu widzenia sportowego średnio na jeża, a mówiąc językiem sportu narodowego porażka z sukcesem. Porażka bo wynik mój oraz ekipy daleki od oczekiwań, sukces gdyż się nie wywaliłem 🙂 a jak już żona dzwoni po wyścigu i nie pyta jak poszło tylko czy jesteś cały co coś musi być na rzeczy.

Teraz kilka dni w domu, być może GMP i kolejny wyjazd tym razem do Italii na klasyki. Cztery do sześciu startów i koniec sezonu. Piszę cztery do sześciu bo jeszcze sam nie wiem ile. Na tą chwilę pewne mam 4 wyścigi które są widoczne na stronie w terminarzu, ale być może pojadę jeszcze coś na początku października. Tak czy siak jestem zmuszony zakończyć sezon trochę wcześniej w tym roku, gdyż muszę zrobić operację barku z którym zmagam się kilka dobrych sezonów a czas się wreszcie wziąć za siebie. Organizm nie jest już młody czas na pierwsze naprawy.

Zmieniając temat ale nie zmieniając dyscypliny, zapowiada się arcyciekawa końcówka Hiszpańskiej Vuelty. Czy cały wyścig wygra Dumoulin tego chyba nawet On sam nie wie, ale jeśli przegra to minimalnie, pytanie tylko z kim i kto będzie trzeci. Bo dla takiego czasowca jak On nadrobienie 1:50 nie jest rzeczą niemożliwą.