TDF 2016 etap 9 + #huzar shot
Etap 9 przechodzi do historii. Dla mnie … hmm sam nie wiem, z jednej strony zmarnowana szansa, z drugiej udany etap pod kątem pomocy drużynie i Emu. Ale, że jestem bez kontraktu na przyszły rok to chyba lepiej by było być w odjeździe.
Z drugiej jednak strony, pomimo tego, że bardzo chciałem, nogi piekły pod pierwszy podjazd, tempo było bardzo mocne a ja trochę zaspałem gdy tworzyła się ta duża odjeżdżająca grupa. Na przeskok z moimi możliwościami była stanowczo za późno. Myślałem, że pojadą już na metę, a my mieliśmy tam początkowo trzech zawodników więc układ był ok. Ale gdy przeskoczył Alberto i Alejandro sytuacja całkowicie się zmieniła. Tempo wzrosło bardzo, wszystko w strzępy, nawet grupa faworytów stopniała do około 25-30 zawodników, nogi piekły a czas do ucieczki prawie nie malał. Wtedy cieszyłem się, że mnie tam nie ma, bo nie wiem czy bym sobie poradził. Pomimo tego, że mam dobrą wagę i całkiem nieźle kręcą nogi to ciężko mi się wjeżdża takie podjazdy szczególnie w ucieczce gdzie trzeba pracować dużo więcej niż w grupie.
Niestety jak w grę wchodzi przyciąganie ziemskie to nie ma zmiłuj się 🙂 życia nie oszukasz, ale tak czy siak długo utrzymałem się z najlepszymi, chciałem pomóc Emu jak się tylko da, bo chłopak jedzie bardzo dobrze. Faktem też jest, że dzisiaj jechali spokojniej to pewnie dlatego tyle wytrzymałem 😉
Dzisiejszy #huzar shot to przygotowanie przed startem. Kilka olejków ochronnych do wyboru a z jedzenia żelki, batony energetyczne, jakieś suple i oczywiście ciasto ryżowe. Ważne żeby nie nabrać za dużo, po pierwsze bo to waży, po drugie bo jest gorąco i wszystko później pływa. Trzeba się tak spakować, żeby starczyło na około 100 km czyli do strefy bufetu, później można uzupełnić kieszonki. Awaryjnie zawsze mamy jedzenie w samochodzie. Szczególnie na takim etapie jak dzisiaj, gdzie jest dużo podjazdów w tym jeden od startu ważne jest żeby nie brać dużo jedzenia. Dzisiaj wystartowałem z jednym bidonem, 2 ciastka ryżowe, 1 baton i 2 żelki. Logistyka również jest bardzo ważna podczas takiego wyścigu, żeby mieć w kilku punktach etapu ludzi z ekipy z bidonami. I tak dla przykładu dzisiaj mieliśmy na pierwszym podjeździe 2 punkty, pierwszy na kilometr do szczytu, drugi na szczycie podjazdu. Później bufet na 93 km. Następnie na 157, 168 i 173 km bidony. Takie zagrania pozwalają zaoszczędzić sporo sił gdy nie trzeba cofać się do samochodu. Oczywiście w trakcie etapu zawsze ktoś zjeżdża do samochodu po picie, średnio przy takim upale jeden bidon stacza na około 20 km. Czarek właśnie mi powiedział, że wczoraj wypił 14 bidonów. Ja nawet nie liczę … 🙂
Jutro losujemy nagrody za pierwsze 9 etapów. Więc zapraszam wieczorem. Wpis jak będzie to raczej jakiś ubogi bo od kompa też muszę odpocząć. Tak więc jednym okiem finał kopany ME drugim w kompie. A jak tylko się da spać i to do oporu. Jutro lekki trening, dzień wolny w stylu Huzar Bike Academy można by rzec, czyli 60-90 min 1-2 strefa, wysoka kadencja, odpoczynek. Możliwie najmniejsze śniadanie oraz obiad ale kolacja już bardzie syta. Etap 10 zaczyna się na podjeździe 22,6 km !!! to będzie wyrzut laktatu kosmiczny.