Wiosna 2016

Za mną wiosna kolejnego sezonu. W sumie nie ma się czym chwalić, jestem w peletonie, jestem w pracy ale wyniki robią inni. Z jednej strony tak jest właśnie skonstruowany profesjonalny team kolarski, ktoś pracuje na kogoś, ale z drugiej strony wiem, że powinno mnie być stać na więcej. Niestety problemy które ciągną się za mną od zeszłego sezonu nie ustępują za szybko. Wspólnie z ekipą szukamy rozwiązania tej sytuacji i powoli ale bardzo powoli wychodzę z kłopotów- taką żywię przynajmniej nadzieję. Tymczasem pozostaje się cieszyć z sukcesów kolegów, gdyż po części są to też moje sukcesy, bo jednak na nich się pracuje przez większość wyścigów.

Ostatnio jechałem Giro del Trentino Melinda oraz Liege-Bartogne-Liege. W ciągu jednego dnia spadek warunków atmosferycznych z 24 stopni do 3 to nic miłego. Jak było na L-B-L widział każdy. 250 km przy 3 stC średnio, padającym śniegu z deszczem to żadna przyjemność. Organizm zachowuje się dziwnie, jedziesz..jedziesz..jest ok..nagle..bum i cię nie ma 🙂

Tak było i ze mną. Niby nogi były ok, niby dużo jadłem, dobrze się ubrałem, ale jak przyszło wjechać pod La Redoute nogi powiedziały pass. Tak to właśnie u mnie ostatnio wygląda, jak przychodzi ostateczna rozgrywka i trzeba jechać 450/500watt+ nie daję rady.

Teraz kilka dni odpoczynku, kilka dni bez roweru i ruszamy z przygotowaniami do TDF. Mam nadzieję, że ta edycja, jeśli pojawię się na starcie, będzie dużo lepsza niż poprzednia. Po zeszłym roku czuję spory niedosyt, wiem, że stać mnie na więcej. Trzeba się zagiąć jeszcze ten jeden raz.