TDF 2016 Etap 13 + #huzar shot

 

Etap 13 o kolejne 37,5 km przybliżył nas do mety w Paryżu. Choć dzisiaj zrobiłem w sumie tych km prawie 80. Nie żebym jakoś gorączkowo jej wypatrywał, tej mety, bo jak na razie Tour jest naprawdę fajny, ale normalną koleją rzeczy jesteśmy bliżej celu.

Dzisiaj jedna z najbardziej niebezpiecznych jazd indywidualnych na czas w moim życiu. Jazda na rowerze czasowym, z pełnym kołem przy wietrze wiejącym 70km/h przez większość dystansu z boku to średnia przyjemność. W drodze na start zastanawialiśmy się co by było gdyby na dziś była zaplanowana jazda drużynowa na czas? Kolejne zmiany czy show must go on? :). Na szczęście dla nas mieliśmy ITT a większość trasy była osłonięta przez rośliny lub skały, ale w momentach w których teren robił się otwarty i zawiewało nagle z boku było naprawdę niebezpiecznie. Na szczęście po wcześniejszej inspekcji trasy dokładnie wiedzieliśmy gdzie trzeba zachować ostrożność, a gdzie można cisnąć, gdzie trzeba trzymać ręce na hamulcach a gdzie można przyjąć aerodynamiczną pozycję. Jak się walczy o limit czasu nie ma co zbytnio ryzykować 😉 Wszyscy jesteśmy zawodowcami i radzimy sobie w gorszych sytuacjach więc nikt nie ucierpiał ale kilka osób pojechało bardzo mocno asekuracyjnie.

Fajny zjazd też dzisiaj mieliśmy, 90 km/h przy tym wietrze … strach się bać.

Plan na dzisiaj był taki aby pojechać przyzwoicie ale nie wchodzić za głęboko w organizm. Założyłem sobie że będę trzymał 400 watt bo gdzieś tutaj mam teraz ftp to powinienem bez stresu i większego szastania energią dojechać do mety. I tak sobie jechałem, a przez ten siedmiokilometrowy podjazd na początku czas wlekł się nieubłaganie więc gdy zobaczyłem, że już jadę 30 min a końca nie widać zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno dobrą taktykę wybrałem. Ale później na zjazdach trochę podgoniłem czas i było ok. Choć ostatnia górka mocno już trzymała, przyciąganie ziemskie było jakoś bardziej odczuwalne, nogi nie chciały tak do końca współpracować z głową więc chyba faktycznie ftp jest na 400 watach bo zbliżałem się do godziny więc miało prawo być ciężko. Tak więc pojechałem tak jak zawsze, w połowie stawki, pewnie jakbym się nastawił i dobrze rozgrzał to bym był … minutę szybciej na mecie. Taki ze mnie czasowiec niestety.

Dzisiaj w #huzar shot co nieco o czymś z czym mało kibiców na styczność, czyli z książką wyścigu. Jak każdy #shot tak i ten nagrywany jest tylko raz, bez montażu i podkładów dźwiękowych. Idziemy na żywioł. Mówimy jak jest. Czasem zdarzy się małe yyyy albo inny przerywnik ale jest naturalnie i ode mnie. Śledźcie profil, udostępniajcie posty niech więcej ludzi dowie się czym tak naprawdę jest kolarstwo.