La Vuelta 2016 etap 8

Ósmy odcinek Vuelty można odhaczyć, nie zapisać na plus ale tylko odhaczyć. Dzisiaj chciałem pojechać w odjazd, ale próbowałem trochę tak żeby się nie udało. Zapytacie dlaczego, bo miałem za małą stratę w KG, na jutro zaś sprawa wygląda całkiem inaczej. Choć bezpieczniej było by mieć z 15 min, wtedy jest pewność, że współtowarzysze ucieczki dadzą żyć. Kolarze z małą stratą nie są mile widziani w odjazdach, peleton nie odpuszcza takiej grupy zbyt daleko, trzeba się namęczyć, żeby współpraca z przodu przebiegała sprawnie, nogi pieką a różnica nie wzrasta. Więc dzisiaj owszem byłem z przodu i próbowałem ale akurat moje grupki które się odrywały od peletonu zostały doganiane.

Etap generalnie regeneracyjny, przez większą część dnia wiatr w plecy, czasem lekko boczny sprzyjający, drogi nie najgorsze, pogoda … widzieliście sami, około 32 stC cały czas. Wreszcie można było trochę odetchnąć choć obawiałem się przed startem trochę tych odkrytych równin w okolicy Leon. Dlatego wybór padł na rower aero, większe zyski z aerodynami przyrównując do tego straty z powodu wagi roweru. Dzisiaj średni puls 123 ud/min, max 182 więc niby organizm nie zmęczony tylko czemu te nogi tak bolą ?. Ostatni podjazd straszny, już przed startem ustaliłem sobie taktykę, jadę od dołu swoje na poziomie 100-110% ftp i udało mi się to zrealizować do ostatniego km. Ale słuchajcie … jak przejechałem pod banerem 2 km do mety miałem czas 4:04:coś tam, prędkość 8,9 km/h 🙂 czyli ponad 8 min na km, pod banerem 1 km do mety byłem o czasie 4:12 :coś tam. Na te ostatnie dwa km potrzebowałem 12 min 🙂 i to tylko dlatego że był kawałem zjazdu i w końcówce tylko 14% ale miejscami to już chciałem na obręcz wrzucać tak było sztywno. Ale to jest kurcze piękno kolarstwa, wspomnienia z takiej końcówki etapu, zawsze będzie się to wspominać z uśmiechem na ustach. Uśmiech trochę przez łzy, z walącym sercem, w pocie czoła ale jednak uśmiech.

Jutro trochę inna bajka, pogoda ma się popsuć to raz, drogi pogorszyć to dwa, start na podjeździe to trzy, pasowało by się zmobilizować od startu i nie przegapić odjazdu jak będzie duża grupa to cztery, stracić jak najmniej na mecie to pięć. Pięć punktów na liście życzeń. Niby mało ale jednak dużo. Zakładam, że jutro ze 100 zawodników będzie się wybierać w odjazd, pierwsze 110 km jako takie, jedna premia drugiej kat, później 50 km zjazdu i się zacznie grzebień góra-dół. A, że jak każdy z Was już wie na Vuelcie przekroje etapów kłamią, zapowiada się znów arcytrudna końcówka. 2680 metrów w górę, 3033 w dół, meta na podjedzie 2 kat 5,7 km 6,1% średnio, szybki podjazd który jechaliśmy w 2013, wygrał wtedy Purito. Kto wygra jutro ? Obstawiam kogoś z odjazdu.

Najważniejsze to mierzyć siły na zamiary, do Madrytu bardzo daleko, przebrnąć przez 14-15-17-20 etap będzie bardzo trudno, wyścig jeszcze nie raz zmieni swoje oblicze dlatego moja starta w KG to żadna strata i choć o KG nie myślę, przy dużym szczęściu i 2-3 dobrych odjazdach mogę skończyć podobnie jak na TDF. Dla mnie git bo jestem realistą i znam swoje możliwości ale jak będzie … jedziemy z dnia na dzień i co mnie cieszy jedziemy razem !!

Dzięki za wszystkie komentarze, lajki, udostępnienia.

Pozwolę sobie też na małą prywatę celem wsparcia jednego z moich pomysłów na rozwój akademii i wsparcie projektu przez każdego chętnego. Wszystkie informacje w załączonym linku. <

http://hba.huzarski.pl/twoj-stary-rower/

p>

3maj Cie się ciepło i poręczy

pozdrawiam

huzar.