La Vuelta 2016 etap 2

Za nami drugi etap tegorocznej Vuelty, do końca raptem 19 dni 🙂 szybko idzie jak na razie. Dzisiaj typowy „płaski” etap a’la Espańa czyli pół dnia góra dół choć wykres pokazywał co innego. Ale trasa jest dla wszystkich taka sama, nie ma co narzekać, dzisiaj był super etap. Od startu wszystko ułożyło się po naszej myśli, w ucieczce mieliśmy światowego specjalistę w tej dziedzinie czyli Czarka który za cel obrał sobie sobie koszul najlepszego górala wyścigu. Było blisko ale i cel postawiony wysoko, tym razem się nie udało, ale jak znam życie kolejna próba nie dalej jak za kilkanaście godzin od teraz ;). Na szczęście po mecie morale w ekipie wzrosło, chłopcy bardzo dobrze rozegrali końcowe kilometry a nasz młody Szwarzi przeciął linię mety na drugiej pozycji. Sama końcówka była dość chaotyczna ale po przejechanym TDF czułem się dzisiaj wyjątkowo spokojnie.

Różnica pomiędzy jednym a drugim GT jest widoczna gołym okiem, od samego dojazdu do PPO po finisz etapu widać, że to dwa różne światy. Mniej obsługi, mniejsze show, mniejsza kolumna reklamowa, ogólnie mniej wszystkiego. Ale za to kibice równie wspaniali jak Ci we Francji. No i kolarze, spokojni, wyluzowani, skupieni ale nie do przesady. Widać było dzisiaj luz w peletonie, dopiero ostatnie może 40 km były dość nerwowe, początek to jak etap przyjaźni. Wszyscy jakby się pół roku nie widzieli, rozmowy, śmiechy ogólnie super atmosfera. I bardzo dobrze, że kolarstwo zmienia się w tą stronę. Już na Tourze zaobserwowaliśmy jakiś większy luz, spokój niż w latach poprzednich. Mniej stresu i tak rozgrywane etapy jak dzisiaj dają również kibicom powody do śledzenia tych ciężkich etapów gdzie oddamy z nawiązka to co dziś udało się zaoszczędzić.

Dla mnie dzisiaj dobre tempo, bo po wczorajszym długim dniu na rowerze, gdzie 3 razy wsiadałem na rower, 3 razy się przebierałem a przejechałem w stylu ful gas raptem niecałe 32 min. A dzień zakończył się brakiem masażu z powodu braku czasu, dzisiaj nogi były strasznie ciężkie. Czułem się jakbym jechał ten wyścig od tyłu 🙂 odczucia tuż po starcie podobne do tych z ostatniego etapu TDF. W sumie jakby taki stan rzeczy się utrzymał, nie pogniewałbym się wcale, ale raczej się nie łudzę. Wiem, że za dzień lub dwa gdy wejdę w rytm wyścigowy będzie już ok, ale sam jestem ciekawy jak starszy człowiek zareaguje na drugi trzytygodniowy wyścig z rzędu.

Jutro zapowiada się interesująca końcówka, ha w sumie cały etap może być interesujący a w pierwszej fazie karty może rozdawać wiatr. Na początku etapu sporo czasu spędzimy nad brzegiem oceanu, później wjedziemy nieco w głąb lądu ale i teren stanie się dość wymagający. Końcówka etapu może się okazać arcytrudna w zależności oczywiście od tego jak bardzo kolarze ją urozmaicą. Ale wydaje mi się, że pod ostatni podjazd przed metą pójdzie mocne tempo, tam dobrze by było być z przodu. Kandydatów do zwycięstwa ze dwudziestu, bitych asów na taką końcówkę pewnie z 5 więc odjazd raczej nie ma szans dojechać do mety. Tak więc pierwsze przetasowania w KG już jutro i stan taki może utrzymać się do pierwszego dnia wolnego, prawie codziennie meta na podjeździe lub po podjeździe.

Bo to jest właśnie Vuelta.

P.S Kwiato klasa. Gratulacje. Właśnie tak się tworzy historię.