Drugi tydzień Tour de France – podsumowanie

19729173555_ce751283bf_oPrawdę powiedziawszy myślałem, że będę miał się czym pochwalić po drugim tygodniu moich zmagań podczas tegorocznej edycji Tour de France. Tymczasem jedynym moim osiągnięciem jest dojechanie do drugiego dnia wolnego.

Ale z czysty sumieniem mogę stwierdzić, że próbowałem i to mocno. Były dni, że półtorej godziny jechałem na 100% aby trafić w odpowiednią grupkę której uda się oderwać i dojedzie do mety. Niestety szczęście w tym tygodniu nie było po mojej stronie. A może było, tylko w innym wydaniu, bo jednak przejechałem te 16 etapów o czym nie może powiedzieć już około 30 zawodników którzy z Wielkiej Pętli się wycofali.

Wyścig jest bardzo ciężki, tegoroczna edycja jest dużo trudniejsza jak ta rok wcześniej, na papierze wygląda na cięższą i taka też jest w rzeczywistości. Analizując parametry mojego miernika mocy, zauważyłem, że pobiłem wszystkie swoje tegoroczne rekordy, od 5 sek do godziny. To mówi samo za siebie, poziom tutaj jest nieporównywalny z niczym inny.

Szkoda mi tego tygodnia, bo 2-3 etapy były jakby pisane pode mnie, dobre dla mnie podjazdy, ciekawe finisze i co najważniejsze, ucieczki miały duże szanse powodzenia. Ale jak nie defekt, to brak szczęścia, albo wyczucia sytuacji, eliminował mnie z próby walki o dobre lokaty na etapach.

Kolejny tydzień już taki lekki nie będzie, ale to dla mnie ostatnia szansa, żeby pokazać się z dobrej strony. Wiem, że ciężko będzie dojechać do mety przed faworytami. Jeśli Quintana chce myśleć o wygraniu wyścigu musi zgarniać również bonifikaty na mecie a to znaczy, że żadna ucieczka daleko nie odjedzie. Tak czy siak chcę próbować. Po to tutaj jestem. W tym tygodniu muszę z siebie wycisnąć 110%.