Bike Adventure 2018

Na progu startu czwartego i jednocześnie ostatniego etapu małe podsumowanie dotychczasowych zmagań i kilka przemyśleń.

Bike Adventure to czterodniowy wyścig MTB organizowany przez Grabek Promotion w Karkonoszach i górach Izerskich. W tym roku podział 50/50 pomiędzy te dwa pasma górskie. Konkurencja oczywiście bardzo silna, szczególnie dla kogoś kto ma zdecydowanie za mało czasu na regularny trening w stosunku do swoich planów i być może ambicji.

Choć o ambicjach na MTB mogę mówić w kontekście zjazdów bo to idzie mi najgorzej, na podjazdach jako tako dawałem sobie radę. I tak kręcę się w okolicy pierwszej dziesiątki dystansu PRO ale do najlepszych dzieli mnie jednak bardzo dużo. Do najlepszych z peletonu amatorskiego, bo o tych z licencjami UCI nawet nie wspominam. Ale krok po kroku uczę się i poznaje ten teren.

Ale może ktoś z Was zapytać po co mi to. Sam się czasem zastanawiałem prowadząc rower w dół pomiędzy kamieniami po których większość jednak jedzie, ale nie ja …. Choć mam nadzieje, że mogę tu użyć zwrotu „póki co”. Tak więc przyjechałem tutaj z kilku powodów:
– Po pierwsze aspekt szkoleniowy i nauka, tej nigdy za wiele i póki co tutaj wygrywam bo te 3 lekcje były bardzo owocne.
– Po drugie nasza grupa MTB HBA – namówili mnie więc podniosłem rękawice, ale pod warunkiem że wszyscy jedziemy PRO – więc jedziemy i fajnie się bawimy.
– Po trzecie, bo jednak lubię rywalizację
– Po czwarte najważniejsze – ponieważ już w środę jadę na Tour de France.

I teraz o tym czwartym punkcie. Na TDF jadę w roli eksperta skupionego na naszej piątce biało-czerwonych i choć sam jechałem ten wyścig trzy razy, mogło się tak zdarzyć, że zapomniałem jak tam jest ciężko, szybko i niebezpiecznie. Że to najważniejszy, największy + jeszcze kilka naj, wyścig etapowy świata. Dlatego chciałem sobie przypomnieć jak to jest jak rano i wieczorem bolą nogi, gdy nie dajesz sobie rady na technicznych zjazdach bo jednak ktoś jest szybszy i lepszy. Gdy pod górę odjeżdża ci koło lub masz kryzys i choć głowa chce jechać, nogi nie współpracują.

Chciałbym bardzo przekazywać Wam z Francji same dobre wieści, choć wiem że będą i smutne dni, taki jest sport i kolarstwo. Dlatego trzeba być bardzo ostrożnym w ewentualnych słowach krytyki, bo krytykować jest zawsze najłatwiej a nasze społeczeństwo coś o tym wie. Dlatego właśnie te 4 dni bólu, stresu i odjeżdżającego peletonu na pewno mi się tutaj przydadzą.