67e Criterium du Dauphine – podsumowanie

Po Delfinacie czas na kilka słów podsumowania. Jeden z ostatnich wielkich sprawdzianów przed tym największym wyścigiem świata czyli TDF. Niby jeszcze miesiąc do startu pierwszego etapu wielkiej pętli ale na Dauphine poziom już jakby z TDF. Podobnie jak przed rokiem bardzo ciężki wyścig, na bardzo wysokim poziomie sportowym z chwilami chaotycznym przebiegiem. Nie wiem czy pamiętacie ostatni etap z zeszłego roku, po którym koszulkę lidera założył Talansky, całkowity chaos, ucieczka, pościg SKY grupetto w którym jedzie ponad 100 zawodników !!. W tym roku było podobnie … dzień w którym na 100 km do mety atakowali kolarze pokroju Nibali, Valverde, Costa czy Martin to nie są codziennie spotykane obrazki. Ale z drugiej strony wielu bardzo dobrych kolarzy jeszcze bez formy, wielu dopiero co wróciło ze zgrupowań i na próżno szukali świeżości której na tak dynamicznym wyścigu znaleźć po prostu się nie da.

Criterium du Dauphine 2015Co do mojej dyspozycji, było tak jak się spodziewałem. Wreszcie lepiej niż na wyścigach typu T-A czy L-B-L, na pewno lepiej w górach niż na Bayernie ale ciągle daleko od tego co bym chciał. Ale jestem spokojny, ostatnio bardzo ciężko trenowałem. Powróciłem na stare szlaki treningowe w góry Orlickie i Stołowe bazując na gościnności Zieleńca. Zrobiłem kilka cykli treningowych o bardzo dużej objętości i na Delfinacie byłem po prostu nie do końca świeży. Druga sprawa o której chyba nie muszę przypominać ale nowym napomnę, to podział ról w drużynie. Moja praca polega na pomocy liderowi i tutaj było ok, Może nie widać tego na ekranie tv, ale ciągła praca na płaskim, osłanianie od wiatru, czy przeciąganie do przodu przed kluczowymi momentami wyścigu – daje popalić i gdy wielcy odpalają szósty bieg ja redukuję na trójkę i spokojnie jadę na metę mając w myślach już ten kolejny dzień pełen pracy i kolejnych zadań.

 

Criterium du Dauphine 2015Dni w których dostałem swoja szansę, czyli etapy 7 i 8 wykorzystałem jak mogłem najlepiej. Na 7 etapie czułem się tak jak bym sobie tego życzył na TDF, i gdyby tylko ucieczka lepiej współpracowała była duża szansa dojechać do finałowego podjazdu z bezpieczną przewagą. Niestety grupa która utworzyła się po drugiej górskiej premii była za duża i robota najnormalniej w świecie nie szła. Tak zawsze jest jak ktoś zaczyna kombinować i jechać bez zmian, zawsze to psuje morale i chęć walki reszty uciekinierów, bo niby dlaczego mają pracować na kogoś innego. Dlatego w końcówce obserwowaliśmy ataki zawodników niezadowolonych takim rozwojem sytuacji. Niestety ostatni podjazd zaczęliśmy ze zbyt małym zapasem czasu a na kolarzy typu Froom czy Tejay trzeba brać znacznie większą poprawkę czasową. Nawet gdybyśmy dojechali etap 7 wygrałby niesamowicie mocny w górach i obecny w ucieczce Louis Meintjes. Ale szansa na top 5 była więc jestem spokojny o dalsze przygotowania pod następny wielki cel w życiu czyli TDF.